niedziela, 20 lipca 2014

Sernik na zimno "Truskawki się kończą"

Nawet na wyspach temperatura powietrza od ponad tygodnia nie spada poniżej 20C [sic!].  Lato w pełni znaczy się. Od pieczenia w kuchni robi się gorąco, a słodkiego wciąż się chce. W Polsce dobrze się sprawdzał serniczek na zimno, z owocami i galaretką. Postanowiłam spróbować i na obczyźnie. Dwukrotnie. Raz z białym serem w kociołku (z polskiego sklepu) raz z podobnym angielskim - śmietankowym (azdowskim) w stylu Philadelphia. Oba podejścia okazały się eksperymentami udanymi, choć minęła chyba dekada od czasu, gdy ostatni raz popełniłam sernik na zimno w pięknych okolicznościach przyrody. I niepowtarzalnej. Dopracowałam też ilość i jakość galaretki (także polskiej). Tak, że tego.

Sładniki:

1 kg białgo sera (dobrze zmielonego)/lub 4 opakowania śmietankowego typu Philadelphia
2 opakowania galaretki (najlepiej w różnych kolorach)
pół szklanki cukru pudru
opakowanie herbatników lub biszkoptów
opcjonalnie cukier waniliowy
owoce do dekoracji (dobrze sprawdzają się truskawki, maliny, winogrona bez pestek, jagody)

♥Zagotowujemy wodę i zalewamy galaretki (ważne - dodajemy mniej wody niż zaleca producent, żeby były gęstsze, nie najlepiej gdy jest to nie więcej niż pół kubka). Czekamy aż ostygną.
♥Układamy herbatniki na spodzie brytfanny (koniecznie takiej ze zdejmowanym spodem). Możemy na nich ułożyć owoce.
♥Przestygniętą galaretkę nr 1 dodajemy do sera, który mieszamy z cukrem pudrem i ewentualnie z cukrem waniliowym. Masę serową delikatnie przelewamy na brytfannę uważając, by herbatniki się nie przemieściły, umieszczamy w lodówce na co najmniej pół godziny, aby delikatnie stężało.
♥Następnie na serze układamy owoce, po czym zalewamy je (również delikatnie) galaretką nr 2 -najlepiej jak już zdążyła dobrze stężeć, wtedy większe są szanse, że nie wypłynie z nieszczelnej brytfanny, jeśli takową posiadamy.
♥Wkładamy do lodówki i cierpliwie czekamy - do 2-3 godzin, choć najsmaczniejszy jest następnego dnia







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz